o reklamach, które zrobiły na mnie wrażenie i tych, które są dla mnie zupełnym nieporozumieniem o reklamach, w których się zakochałam i tych, których nienawidzę
Taki test. Kilka identycznych bliźniaków: para bliźniaków
szefów, para policjantów, młodych kobiet i młodych mężczyzn. Jeden z bliźniaków
żuje gumę, drugi jest poważny. I kilkadziesiąt pytań, na które odpowiadają
przypadkowi ludzie. Efekt: 76% bliźniaków, żujących gumę, zostało oceniona
lepiej, w stosunku do brata lub siostry bliźniaka, które gumy nie żuło.
Pierwsza moja myśl – rzeczywiście – ci z bliźniaków, którzy żuli gumę sprawia wrażenie
bardziej rozluźnionych, pogodniejszych i otwartych. Czy to oznacza „lepszych”? Niekoniecznie. Prawdopodobnie na pytania: który z nich, sprawia wrażenie,
ze ma więcej przyjaciół, a który z nich ma więcej wymyślonych przyjaciół,
odpowiedziała bym tak samo. Ale czy to, że ktoś ma więcej przyjaciół oznacza,
że jest lepszy od kogoś, kto ma ich niewiele?
Nie jestem grupą docelową tej marki, ale trzy lata temu miałam
okazję zobaczyć, ile energii i czasu pochłania mojej siostrze zajmowanie się
malutkim dzieckiem. Dlatego według mnie ta kreacja jest wyjątkowo trafiona.
Przyznajmy szczerze, jednorazowe pieluszki są stworzone
przede wszystkim dla rodziców, by dać im więcej czasu, który w tym okresie jest towarem deficytowym. Podoba mi się, że Pampers zrezygnowało z pokazywania słodkich
maluchów i wyjątkowo skupiło się na mamach. Choć reklama i tak jest mocno wyidealizowana,
bo mało która mama niemowlaka potrafi tak błogo spać.
W telewizji emitowany jest teraz nowy spot portalu Pracuj.pl
„Gratulujemy odważnym”. Oglądałam tą reklamę z kilkanaście razy na YouTube i
ciągle jej nie czułam.
Dopiero dziś, kiedy byłam ostatni dzień w mojej obecnej
pracy, kiedy odwoziłam na krześle komputer do działu IT, kiedy oddawałam kartę
wejściową, kiedy do znudzenia kolejnej osobie opowiadałam o mojej nowej pracy i
kiedy żegnałam się z wszystkimi osobami, które poznałam w pracy i polubiłam, wtedy
zrozumiałam, że jestem odważna. Dziś pod tym hasłem podpisuję się obiema rękami.
Choć sezon urlopowy dawno się skończył, ja już niecierpliwie
odliczam dni, bo za tydzień biorę kilka dni wolne i wyjeżdżam na krótkie
wakacje.
W tym momencie, kiedy powoli zaczynam myśleć o pakowaniu, o
tym co muszę zabrać, a co mogę pominąć, żeby zmieścić się w 10 kilogramach i
wymiarach 55x40x25, zastanawiam się, będę potrafiła odciąć się przez te
zaledwie kilka dni od mojego świata online – poczty, Facebooka, ulubionych portali.
Odciąć, czyli nie tylko nie sprawdzać poczty, ale zupełnie o tym nie myśleć,
zapomnieć.
I w tym momencie, kiedy powoli zaczynam myśleć o pakowaniu,
spotkałam taką małą inspirację ze Szwajcarii.
Nigdy bym nie przypuszczała, że może mi się spodobać reklama
Playstation. A teraz doczekałam tej chwili. „Perfect day” Lou Reed zmiksowane
ze scenami z walki i śpiewającymi aktorami. Ciekawe, jakie założenia
strategiczne postawiła sobie marka Playstation w tym spocie. Może kieruje się
insightem: „Mój idealny dzień, to dzień z Playstation” (co od razu przypomina
mi nieśmiertelny Sylwester z Tomb Raider), a może to nie ma wytłumaczenia, miało
być absurdalnie i jest.
Rok temu na blogu pisałam o kampanii marki rajstop Adrian z
niepełnosprawną Moniką Kuszyńską. Dziś natknęłam się na nowy billboard marki, o podobnym
wydźwięku. Choć minął rok, Adrian pozostał przy strategii, że jest marką wszystkich
kobiet, bez względu na wiek, wygląd i figurę. Tym razem na ich nowym plakacie pojawiły
się kobiety koło sześćdziesiątki z podciągniętymi wieczorowymi sukienkami. Ten
billboard jest znacznie bardziej kontrowersyjny, niż ten z zeszłego roku z
Monika Kuszyńską, która mimo, że była na wózku, wyglądała jak modelka.
Pomijając billboard, który może się podobać lub nie, mnie
wkurza coś innego. Za każdym razem, kiedy chce kupić rajstopy, rozglądam się za
rajstopami Adrian, bo bardzo polubiłam tą markę. I co? Nigdzie nie mogę ich
znaleźć. Może Adrian, zamiast rozklejać po miastach kolejne plakaty, pomyślałby
raczej o lepszej dystrybucji, która razem z promocją, ceną i produktem tworzy tradycyjny marketing-mix?
Wyobraźcie sobie, że pracujecie w agencji reklamowej i
przygotowujecie spot dla Mercedesa. W reklamie chcecie przekazać, że auta marki dają stabilność
podczas jazdy tzw: „Magic Body Control”. Moja pierwsza myśl, to akwarium z
rybką położne na siedzeniu podczas jazdy po krętej drodze. Wiem, to jest słaby
pomysł.
Jaki pomysł miała niemiecka agencja Jung von Matt? Kury.
Tańczące kury. I nigdzie nie ma ujęcia z autem.
Twórcami tego odważnego spotu są studenci Wyższej Szkoły Filmowej w Ludwigsburgu. Merdeces i jego spółka matka Daimler, odcinają się od tej reklamy i nie chcą być z nią łączeni. Myślę, że szkoda, bo pomysł, choć kontrowersyjny, jest bardzo świeży, a film dopracowany w każdym szczególe.
Nike na 25lecie istnienia sloganu „Just do it” wypuściła jubileuszowy
spot Possibilities. Możemy w nim obejrzeć gwiazdy sportu: piłkarza
Gerarda Pique, tenisistkę Serenę Williams, boksera Andre’a Ward i
koszykarza LeBron’a James. W tle usłyszymy Future Starts Slow, The Kills, który
dla mnie jest świetnym wyborem.
Mi ten spot dał olbrzymi doping. Mam wrażenie, jakby moje 5 km, które pół na pół
przebiegam i przemaszeruję to już coś, bo „If you can ran a mile, run a race” i
chcę więcej, chcę robić dwa razy, a nawet cztery razy tyle kilometrów. I wiem,
że mogę.
Zaledwie miesiąc temu Heineken wypuścił świetny viral „Departure Roulette”, a już pojawiła się kolejna odsłona kampanii o nazwie Voyage - Dropped. Niestety, ta część okazała się słaba i zmusiłam się, żeby obejrzeć do końca trzy filmy tworzące jedną historię.
Kampania Voyage skierowana jest do towarzyskich, otwartych
mężczyzn, którzy lubią przygodę i nowe doświadczenia. W części Dropped,
Heineken „zrzuca” takiego mężczyznę w „odległe miejsce na ziemi” i daje mu do
wykonania określone zadanie.
Rozczarowałam się tą częścią kampanii, bo Heineken potrafi robić dobre virale. W Dropped historia się dłuży i jest nudna, nie ma tu ani efektu zaskoczenia, ani
napięcia, jak w przypadku „Departure Roulette”. Clint Jacobs tak łatwo znalazł
grupę cyrkowców, że trudno mi uwierzyć, żeby film nie był wyreżyserowany. Poza
tym, dlaczego Polska stała się tym „odległym miejscem na ziemi”? Czy Heineken
nie wie, że leży ona w środkowej Europie?
Pewnie każdy już to widział, ale nie mogę o tym nie napisać.
Dwa dni temu Serce i Rozum świętowali 2 miliony fanów (i fanek) na Facebooku
wypuszczając nowy spot, w którym puścili oko Play i Justinowi Bieber’owi. Od
ponad trzech lat swojego istnienia nic nie stracili na poczuciu humoru.
Brand heroes marki Orange przygotowali jeszcze jedną niespodziankę dla swoich fanów. Jeśli brakuje Ci Serca albo Rozumu, to na ich fanpage'u możesz pobrać plik w formacie PDF i skleić bez kleju bohaterów.
Zobaczyłam dziś w Internecie kampanię outdoorową jednej z
najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie. Plakaty są bardzo zwyczajne,
proste zdjęcia ich najpopularniejszych produktów. I tylko tyle. Prawie bez
tekstu, czy logo, które można zauważyć tylko na jednym zdjęciu. Mało która marka może pozwolić sobie na taką
oszczędność. Ta może.
Kolejność zdjęć nie jest przypadkowa. Jako pierwsze umieściłam według mnie najtrudniejsze. Po którym ze zdjęć udało się Wam odgadnąć markę?
Czy zastanawiałeś/zastanawiałaś się kiedyś, jakie informacje
udostępniasz na profilach społecznościowych?
Jeśli nie, proponuję obejrzeć spot belgijskiej organizacji
Febelfin, utrzymany w stylistyce thrillera. Tom Degroote, Belg mieszkający w Burgii, przyjmuje od nieznajomej osoby
zaproszenie na Facebooku. Dzięki temu nieznajomy wyłudza od niego numer konta
bankowego i mimo że ma już dostęp do pieniędzy Toma, postanawia podszyć się pod
Toma i przejąć kontrolę nad jego życiem.
Trudno
powiedzieć, czy film jest prawdziwy czy wyreżyserowany. Mnie do jego
prawdziwości przekonuje fakt, że Tom jest człowiekiem z krwi i kości. I choć został
mimowolnie bohaterem kampanii ostrzegającej przed ujawnianiem danych, jego
profil na Facebooku nadal jest upubliczniony.
Nie znam się na autach, wcale, ale to jedna z moich
ulubionych reklam z ostatnich tygodni. Tu mamy Smart Fortwo, który nie udaje
auta, jakim nie jest. Przyznaje, że jest typowo miejski i nie radzi sobie „offroad”.
Dla równowagi najnowsza kampania Mercedesa G-Class, która fajnie
wykorzystała możliwości, jakie daje tablet.
Coca Cola Zero prowadzi od kwietnia kampanię „Uwierzysz jak
spróbujesz”
Celem kampanii jest zachęcenie konsumentów do spróbowania
Coca Coli Zero i przekonania się, że smakuje ona równie dobrze jak klasyczna
Coca Cola, przy czym nie zawiera cukru i ma zero kalorii. Najlepiej przedstawia
to ten film promocyjny
Pytałam koleżanki czy czuje różnice między Coca Cola a Coca
Colą Light lub Zero. Według niej Coca Cola z cukrem jest słodsza i jej bardziej
smakuje. Ja sama nigdy nie porównywałam smaków i nie widzę różnicy. Tak samo
nie widzę różnicy między Coca Cola a Pepsi, ale podobno jest i znam wiele osób ma
swoją ulubioną markę.
Kampania Coca Coli przypomniała mi zabawną historię, która
przytrafiła mi się pracując jako Ankieterka. Prowadziłam ślepy test smaku,
badani próbowali kilka marek napojów typu cola (Coca Cola, Pepsi, Hoop Cola i
marki własne), nie znają ich. Ankietowani nie musieli zgadywać marek, oceniali
wyłącznie smak, kolor, nagazowanie, ale większość osób, z którymi prowadziłam
badanie komentowało „To musi być Coca Cola” lub „Czy to jest Pepsi?”. Niektórzy
się mylili, niektórzy nie. Najbardziej zapamiętałam z tego testu jedną osobę.
Była to kobieta po
trzydziestce, która regularnie piła napoje typu cola i Coca Cola była jednym z
jej ulubionych. Po podaniu jej pierwszej próbki (była to Coca Cola), kobieta
skrzywiła się i powiedziała, że to jest obrzydliwie, że to musi być jakaś marka
własna, z Biedronki czy innego podobnego sklepu. Padłam, jak to usłyszałam.
Wiedziałam wtedy, że postrzeganie marki jest bardzo
ważne, że produkt to nie wszystko, że konsumenci często kupują markę, a nie
produkt, ale miałam duży dystans do tego i nie wierzyłam, że marka może mieć
taką siłę.
Po tamtym badaniu uświadomiłam sobie, że marka może mieć olbrzymi wpływ na decyzje zakupowe. Jeśli jest znana i lubiana potrafi nadać lepszy smak
i podnieść jakość zupełnie przeciętnego produktu.
Ostatnio wciągnęła mnie gra typu „czytam w Twoich myślach”
czyli mocnopomocny agent PZU, który po kilku, kilkunastu pytaniach jest w
stanie zgadnąć, o jakiej postaci myślę.
Zabawa PZU jest odpowiednikiem Akinator.com, ma również jego
licencję, przy czym jest przetłumaczona na język polski.
Przesłałam linka z zabawą do znajomego N, pisząc, że mocnopomocny agent PZU jest super i choć czasem się myli, zgadywanie przychodzi mu niesamowicie łatwo. N, który raczej jest sceptycznie nastawiony do reklam i działań marketingowych w ogóle, zgodził się ze mną, że pomysł został całkiem fajnie zrealizowany. Ale jednocześnie dodał, że „przynajmniej w jego przypadku, efekt reklamowy jest mizerny”. Jego nie zachęcił do skorzystania z usług PZU.
Chciałabym Cię przekonać N, że to tak nie działa, że ja, Ty i miliony innych ludzi kupujemy produkty i usługi pod wpływem reklam, czasem nie przyznając się do tego przed samym sobą, a nawet nie zdając sobie z tego do końca sprawy.
Wracając do tego konkretnego przykładu, czyli zabawy z
agentem PZU. Gra „w pytania” jest tylko jednym z działań reklamowych. Poza
stroną mocnopomocni.pl, PZU ma kanał na Youtube. Z ich reklamami można spotkać
się też w telewizji i na billboardach. Jest to o tyle ważne N, że działania
reklamowe nie są ograniczone tylko do Internetu i tej jednej zabawy, ale
prowadzone są na różnych kanałach i w różnej formie. Czyli możesz się natknąć na nie
w różnych miejscach, co powoduje, że łatwiej zapamiętasz tą kampanię.
Musisz też zwrócić uwagę N, (i to jest w tym przypadku najważniejsze) na przekaz reklamowy. Nie ma tu
wpychania jakiegoś konkretnego produktu – OC czy ubezpieczenia na życie. Działania
reklamowe mają charakter wizerunkowy. W lekki i zabawny sposób PZU komunikuje,
że ich agenci są przyjaźni i profesjonalni, co potwierdza ten film wideo:
Na stronie mocnopomocni.pl przycisk
call to action nie umożliwia zakupu polisy, ale właśnie przesłania formularza w
celu skontaktowania się z agentem. Dlatego można łatwo wywnioskować, że celem
kampanii nie jest podniesienie sprzedaży samej w sobie. Ja, Ty, czy pozostałe
osoby, które grały „w pytania” mają przede wszystkim zapamiętać , że agenci PZU
są „super”, że można liczyć na ich profesjonalną pomoc i doradztwo przy wyborze
ubezpieczenia.
Piszesz N, że Ciebie te działania nie zachęciły. OC czy
ubezpieczenie nie jest produktem pierwszej potrzeby. Jest to usługa, którą
kupuje się raz na jakiś czas i podjęcie decyzji zakupowej w tym przypadku trwa
znacznie dłużej, niż w przypadku batona czy mleka. W tym momencie zakładam, ze
nie planujesz zakupu polisy, ale być może za pół roku, lub rok, kupując OC,
pomyślisz właśnie pod wpływem tej gry, ale nie wiedząc o tym: „Hmmm,
a może skontaktuję się z PZU, oni mają dobrych agentów…” Czy myślisz N, że jest to możliwe?
Ojcowie z reklamach to najczęściej zapracowanymi mężczyźni,
których głównym zajęciem w domu jest czytanie gazety. Występują gdzieś w tle, jako nieporadni mężowie, którzy nie potrafią usuwać plam
z koszulek, choć czasem uda im się ugotować obiad według przepisu "Pomysł na".
Na szczęście czasem znajdzie się perełka wśród reklam, gdzie
tata jest tatą przez duże T. Można z nim bawić się tak dobrze, jak z najlepszym
kumplem, pogadać o dziewczynie, która się podoba i jednocześnie mieć w nim oparcie. Czyli Tata, jak w reklamie soku Robinsons http://vimeo.com/65398880 który jest zaangażowany i troskliwy. Lubię tą reklamę, za nie narzucanie się marki, za historię, którą opowiada, a najbardziej za przywołanie wspomnień z dzieciństwa.
Ostatnio, przez dużą ilości dodatkowych zajęć, brakuje mi czasu,
żeby na spokojnie napisać coś nowego na blogu, choć jest bardzo wiele kampanii wartych poświęcenia chwili i obejrzenia.
Jedną z takich jest akcja społeczna w Brazylii skierowana
do dzieci chorych na raka. Bardzo mnie wzruszyła ta akcja, szczególnie na myśl
o dzieciach, które mimo że mają niewiele lat, muszą się zmagać z ciężką chorobą.
Pomysł jest bardzo prosty i być może dodaje dzieciom wiary i siły, potrzebnej
do wyzdrowienia.
Kościół katolicki w Montrealu może udzielić błogosławieństwa
przez Internet, wystarczy wejść na stronę http://beblessed.ca/
i przeciągnąć na tablecie slide w górę i w bok robiąc znak krzyża.
Mocno zaskakujące, ale dla mnie pozytywnie. Kościół, który
jest silnie osadzony w tradycji i z trudem i oporem dostosowuje się do
współczesnego świata (choć nie wiem, jak to wygląda w Kanadzie) wyciągnął rękę do Internautów i nawiązuje z
nimi relacje przy użyciu nowych mediów.
Sama nie mam samochodu, ale nieraz słyszałam historie, jak
GPS wyprowadził kogoś na polne ścieżki. Ale gdyby było GPS z funkcją „Chcę się
zgubić”, GPS, które pomaga ci uciec przed całym światem, kiedy wszystko cię
wkurza i masz już dość, skorzystałbyś/skorzystałabyś?
Marka Dove konsekwentnie trzymając się swojego przekazu
„Prawdziwe piękno”, w połowie kwietnia na Youtube umieścił film. W filmie
emerytowany rysownik policyjny tworzy dwie wersje szkicu kobiet. W pierwszej
wersji kobieta opisuje samą siebie. Natomiast w drugiej portret tworzony jest
na podstawie opisu innej osoby.
Film zdobył w sieci ogromną popularność i rzeczywiście jest
bardzo poruszający, zmusza do refleksji na temat tego, jak postrzegamy siebie
samych i tego, jak widzą nas inni. Ale mnie nie przekonał. Dlaczego?
- trudno uwierzyć, że w badaniu brały udział zupełnie
przypadkowo wybrane kobiety. Wszystkie z nich są ładne i młode. Najstarsza z
nich, długowłosa blondynka wygląda na około 40 parę lat. Nie ma wśród nich ani
jednej otyłej osoby. Można też przypuszczać, że wybrane kobiety są mało pewne
siebie, skromne i mają liczne kompleksy (bo kto ich nie ma)
- nie wierzę też, że osoba, która podawała drugą wersję
rysopisu, będąc na tego rodzaju badaniach, wiedząc, że jest nagrywana,
opisywała nowo poznaną osobę negatywnie, wytykając jej wady. Tym bardziej, że
wcześniej poznała i rozmawiała z daną kobietą.
- podoba mi się strategia Dove i lubię ich reklamy, ale
ciągle pamiętam, że marka należy do Unilevera, który w swoim portfolio ma też
markę Axe, znaną z seksistowskich reklam. I to już bardzo mi się kłóci.
W sieci też można znaleźć sporo negatywnych artykułów,
komentarzy i parodii, które poddają w wątpliwość szczerość działań Dove. Tak
jak ta:
Dwa case study, jak można wykorzystać Pinterest, serwis społecznościowy
przeznaczony do kolekcjonowania zdjęć i grafik, przy akcjach marketingowych. Oba
przykłady dotyczą zagranicznych marek. Nie słyszałam do tej pory o ciekawym
przykładzie polskiej kampanii reklamowej przeprowadzonej na Pintereście.
Producent środków higienicznych dla kobiet Kotex wybrał 50
najbardziej wpływowych użytkowniczek Pinterestu w Israelu i prześledził ich
profile w poszukiwaniu tego, co lubią, czym się interesują i co je inspiruje.
Na tej podstawie przygotował dla nich spersonalizowane upominki np. dla jednej
z użytkowniczek, posiadaczki kotów, miski z imionami jej ulubieńców.
Film wideo pod linkiem (niestety blogger googla nie chce znaleźć filmu na YouTube pod żadnym kluczowym słowem).
Marka Güd, producent kosmetyków, zauważył tablicę jednej z
użytkowniczek Pinteresta Keri Pfeiffer, która na serwisie przedstawiła swój
idealny poranek. Brand korzystając ze zdjęć na tablicy Keri, zrealizował jej
marzenia. Można jej tylko pozazdrościć.
Kilka najświeższych (i jeden starszy) filmów viralowych, w
których zwykli ludzie zostają wciągnięci w nietypowe, czasem zabawne, ale
częściej bardzo niebezpieczne sytuacje.
1. Zaczynamy spokojnie czyli VaVaVoom i nowy Renault Clio
2. Ostra jazda z Pepsi Max – Jeff Gordon, amerykański
kierowca wyścigowy na jeździe próbnej
3. Napięcie rośnie – Calsberg testuje przyjaciół
4. Kulminacja - morderstwo w windzie, czyli promocja nowego
filmu Dead Man Down
5. Do refleksji – viral sprzed roku, ale nadal aktualny. Dziewczyny tańczą w dzielnicy Czerwonych Latarni w Amsterdamie
Ostatnio zaczytuję się w artykułach na temat szkodliwości
cukru, walki z epidemią otyłości wśród dzieci i co za tym idzie, działaniami
wielkich koncernów spożywczych.
Kilka tygodni temu Nestle (m.in. Cini Minis, Nesquik)
uruchomiło kampanię outdoorową z Anią Przybylską, w której komunikuje, że
porcja płatków zawiera mniej niż 9
gram cukru. Reklama bardzo sprytnie manipuluje. Na dole
plakatu jest informacja, że porcja płatków śniadaniowych to 30 gram. Jest to bardzo
niewiele i dorosła osoba nie naje się taką ilością. Łatwo też obliczyć, że płatki
Nestle to prawie w 1/3 cukier.
Coca Cola nie zamierza chwalić się ilością cukru, bo nawet
nie bardzo ma czym. Ale postawiała na działania proekologicznie, które są równie modne i chce odchudzić swoje butelki. Odchudzenie butelki oznacza tu zmieszenie ilości
plastiku w butelce, dzięki czemu będą one lżejsze, koszt produkcji tańszy, a
środowisko mniej zaśmiecone. Więcej informacji i film wideo na portalu Media2.pl
Kilkanaście dni temu przypadkiem trafiłam na blog Mieszka Pierwszego Chipseliera znawcy chipsów. Teraz nie pamiętam, w którym momencie zorientowałam się, że blog i kanał na YouTube Mieszka to część kampanii Lay's „Jaki to smak”. Chyba było to w momencie, kiedy oglądałam jeden z jego filmików „Sprawdź swoją wiedzę! Jaki to smak?”.
Ale zaczynając od początku. Dwudziestokilkuletni, zadbany i z idealną fryzurą mężczyzna, przedstawiający się jako Mieszko Pierwszy Chipselier jest mocno pokręconym człowiekiem. Jako miłośnik chipsów, postanowił pisać bloga o chipsach. Średnio do drugi dzień umieszcza posty, w których dzieli się swoimi doświadczeniami i wiedzą na temat… chipsów. Na blogu opisuje on, jak chipsy powinny chrupać, jak powinno otwierać się opakowanie z chipsami (nigdy nie rozrywajcie, otwierać można tylko nożyczkami!), czy z jakich naczyń powinno się jeść chipsy. Moim ulubionym postem Mieszka jest ten z przepisem na kanapkę z masłem orzechowym i oczywiście chipsami. Swoja drogą bardzo skomplikowany.
Ufff… Ta kampania mnie przerasta i nie wiem, jak ją skomentować.
Podoba mi się wykorzystanie bardzo wielu kanałów komunikacji w tak nietypowy sposób – blog, kanał Youtube.
Z komentarzy Internautów doczytałam się, że linki prowadzące na blog i kanał na Youtube Mieszka były umieszczone m.in. na Pudelku, na vlogu Rocka czy na FB.
Ale blog na temat chipsów? Mogę tu podpisać się pod jednym z komentarzy Internautów „sorry ale ja tego nie kapuje...”
Firma LPP, właściciel m.in. Reserved, Cropp Town i House
wystartował z nową marka odzieżową Sinsay. Sinsay pozycjonuje się jako marka
dla młodych, odważnych dziewczyn w wieku 15-24 lata, które interesują się modą
i najnowszymi trendami. Według LPP „dziewczyny Sinsay są głośne, charakterne,
ekspresyjne, śmiało podążają za najnowszymi trendami”, a dzięki projektom marki
„mogą śmiało bawić się modą, podkreślając swoją niebanalną osobowość.”
Marka swoje działania reklamowe skierowała na Internet. Na
Youtube został umieszczony spot reklamowy, w którym występują dwie nastoletnie
przyjaciółki na wakacjach w Hiszpanii. Dziewczyny włóczą się po mieście, dobrze
się bawią, przebierają w coraz to nowe ubrania i flirtują ze sobą.
Podobny, odważny charakter ma fanpage marki na FB. W swoich
postach Sinsay poza informacjami o nowo otwartych sklepach i zdjęciami propozycji
ubrań, umieszcza też kontrowersyjne grafiki i memy. Wyłapałam kilka negatywnych komentarzy Internautów pod dwoma
takim wpisami. Sinsay na zarzuty o poniżanie kobiet, odpowiada w jednym i
drugim przypadku podobnie, że nie zamierzał nikogo urazić.
Zastanawiam się nad odpowiedzią Sinsay. Choć marka
pozycjonuje się na kontrowersyjną i odważną, w tych dwóch przypadkach stara się
załagodzić fanów i nie wzbudzać dodatkowo negatywnych emocji. Może to dobrze.
Ale ja, biorąc pod uwagę charakter brandu spodziewałabym się bardziej
odpowiedzi w stylu „Nie podoba Ci się, to spadaj”. I jestem zgubiona, bo nie
wiem, czy ta dziewczyna Sinsay jest niegrzeczna, czy tylko taką udaje.
Czy wyobrażacie sobie spot reklamowy tamponów lub podpasek,
w którym o okresie nie mówi się „te dni”, a kobieta w reklamie nie tańczy w
białych spodniach? Reklamę, w której używa się słów okres, krew i wagina?
Taki spot i nie tylko spot, bo szeroką kampanię uruchomiła
amerykańska marka U by Kotex. Kampania skierowana jest do młodych dziewczyn i za
cel przyjęła edukację, wywołanie dyskusji oraz przełamanie tabu związanego z
okresem. Wzięły w niej udział 4 kobiety: pogromczyni mitów, blogerka,
aktywistka oraz „sekspertka”.
W 3 spotach dziewczyny obalają ciągle obecne mity m.in. o
tym że można zgubić tampon w pochwie, albo podczas okresu nie można pływać, bo
krew może wyczuć rekin.
Poza spotami reklamowymi na stronie www U by Kotex można przeczytać o
całej akcji, obejrzeć filmy wideo, zadać własne pytanie, czy tylko przeczytać
odpowiedzi na opublikowane pytania.
Uwielbiam tą kampanię za to, że waginę nazywa waginą, okres
okresem i nie występują w niej kobiety w białych spodniach. Z niecierpliwością
czekam na podobną w Polsce.
Początkiem lutego Gorący Kubek Knorra wystartował z nową kampanią reklamową i nową strategią. Kampania objęła telewizję oraz outdoor. W spocie telewizyjnym przedstawiony jest generał, który po wypiciu Gorącego Kubka odpręża się i zaczyna tańczyć do muzyki. W tej sytuacji zastaje do asystentka. Reklama jest opatrzona hasłem "Uważaj! Poczujesz się jak w domu". Bardzo podobny wydźwięk mają billboardy oraz inne nośniki outdoorowe m.in. grafika przedstawiająca przytulne wnętrze salonu, która pojawiła się na warszawskiej stacji metra.
Pomijając kreację, nowa strategia Knorra jest dla mnie nieporozumieniem. Przede wszystkim zupa pomidorowa Knorra nawet choć trochę nie smakuje jak domowa. Nie zależy mi też, żeby na stacji metra, gdzie przewalają się tłumy ludzi, a ja wracam z pracy, czuć się jak w domu.
Od dań instant chciałabym przede wszystkim, żeby zaspokajały głód, były prostym i szybkim do przygotowania posiłkiem. W nowej kampanii poszłabym zdecydowanie w tym kierunku. Bo ja, jako konsument, nie uwierzę w zapewnienia, że proszek z makaronem rozpuszczony we wrzątku może wprowadzić mnie w stan błogiego lenistwa i relaksu. A czy Was przekonuje ta kampania?
Współpraca Davida Beckhama i H&M trwa od kilku sezonów.
Dotychczas były to działania outdoorowe. Tym razem marka zdecydowała się na
spot. Został on wyreżyserowany przez Guy’a Ritchie i ma bardziej charakter
krótkometrażowego filmu (trwa ponad 1,5 minuty) niż reklamy. Sam film jest
zabawny i lekki. Fabuła nie jest porywająca, ale David Beckham w samych
bokserkach doskonale to rekompensuje.
Dziś jadąc tramwajem zauważyłam reklamę Katowic. Na
pomarańczowo-niebieskim plakacie był napis „Katowickie przemiany” oraz duży, umieszczony
na samym środku kod QR.
Nie zeskanowałam kodu i nie wiem, co się za nim kryło. Ale
to nie jest najistotniejsze. Nie mogę zrozumieć, kto i dlaczego wyrządził taką krzywdę
Katowicom.
Po pierwsze kody QR czas największej popularności, która
przypadła na 2011 i 2012 rok, mają już za sobą.
Po drugie przypuszczam, że ilość osób, które zeskakują ten
kod, można by policzyć na palcach. Dlaczego? Według raportu Interaktywnie.com w
2011 roku 27% Polaków korzystało że smartfonów (w tym momencie ta liczba będzie
na pewno dużo większa). Natomiast według badań MEC Analytics and Insight z 2012
roku zaledwie 15% posiadaczy smartfonów w Polsce zaskandowało kiedykolwiek kod
QR. Te liczby trzeba by dodatkowo zawęzić do aglomeracji śląskiej oraz do
osób, które korzystają z komunikacji miejskiej.
I po trzecie plakat nie zachęca do zeskanowania kodu, nie
przekazuje żadnych dodatkowych informacji i brakuje mu kontekstu. Jest tylko
kod.
Czy Katowice chciały przez tą reklamę powiedzieć, że są
nowoczesne i podążają za najnowszymi trendami, bo umieściły na plakacie kod QR?
Jeśli tak, to jest wręcz przeciwnie.
Za kilka dni, 3 lutego odbędzie się Super Bowl, czyli mecz
finałowy ligi NFL. Mecz cieszy się olbrzymią oglądalnością wśród amerykanów
(ponad 100 milionów telewidzów). Równie duże emocje, wzbudzają reklamy,
jakie pojawią się w bloku reklamowym w przerwie meczu. Średnia cena emisji
30-sekundowego spotu reklamowego wyniosła w tym roku 3,5 miliona dolarów.
W mediach pojawiają się pierwsze zapowiedzi i teasery
tegorocznych spotów. A wygląda to tak:
Blok reklamowy ma rozpocząć podobnie jak rok temu M&M’s.
Psy, czyli wykonawca przeboju „Gangnam Style” wystąpi w
pistacjowym garniturze w spocie Wonderful Pistachios i podobno będzie łupał
orzechy. Po raz pierwszy na Super Bowl zareklamują się: Axe i
SodaStream International, której ostatnia reklama została zakazana. Po kilku latach przerwy czas reklamowy wykupiła też marka Oreo.
Coca Cola przygotowała początek reklamy i dała możliwość
wyboru zakończenia. Na stronie www.cokechase.com/ można
obejrzeć początek spotu oraz zagłosować na jedno z trzech zakończeń. Podobnie Audi dał możliwość zagłosowania internautom i
wyboru jednego z spotów. Jeden z nich to:
Toyota i Kia wrzuciły do sieci teasery swoich reklam.
Według mnie, najsłabiej na ten moment wypada Mercedes, który już opublikował swój spot na Super Bowl w internecie. Chociaż mężczyźni mogą mieć zupełnie inne zdanie na ten temat...
***
W poście wkradł się błąd. Wideo Mercedesa, jest prawdopodobnie (nie znalazłam rzetelnego źródła, które by to potwierdziło) teaserem, a nie, jak napisałam wcześniej, spotem, który będzie wyemitowany podczas Super Bowl.
13 stycznia ruszyła nowa kampania Coca Coli. Rozpoczęła się
ona kinową i telewizyjną premierą krótkometrażowego filmu, którego reżyserem jest
Ridley Scott. Film, który trwa zaledwie 7 minut, opowiada o rodzinie misiów
polarnych. Historia jest banalna, nudna i przesłodzona, choć prawdopodobnie
dzieciom będzie się podobać.
Mi spodobała się (pewnie też dlatego, że nie jestem fanką
Coca Coli) kontr-kampania, za którą odpowiada amerykańska organizacja Center
for Science in the Public Interest (CSPI). W spocie zatytułowanym "Real Bears",
pokazane są skutki zdrowotne picia słodzonych napojów, takich jak Coca Cola.
Przez ostatnie tygodnie zastanawiałam się nad sposobem
prowadzenia bloga. Zakładają go miałam konkretny cel i pomysł. Chciałam też,
aby w każdym nowym poście nie powielać tego, co można przeczytać na popularnych
blogach ekspertów, którzy na co dzień zajmują się mediami, reklamą i
marketingiem. Chciałam, żeby było to coś nowego i wyjątkowego, coś, co by
robiło wrażenie.
Postawiłam sobie bardzo trudne zadanie. Nie pracuję w branży
związanej z reklamą. Wszystkie informacje i ciekawostki wyszukuję sama, co jest
bardzo czasochłonne. A ostatnio mój wolny czas mocno się skurczył.
Moja znajoma namawiała mnie, żebym napisała na blogu coś
kontrowersyjnego, zwracającego uwagę, co przyciągnęło by uwagę. Przypomniało mi
to ostatnią kampanię Heyah z Leninem (kampania po bardzo negatywnym przyjęciu,
została wycofana i usunięta z Internetu). Fajnie - wszyscy pisali o tej
kampanii. Ale wszyscy pisali źle. I to fajnie nie było.
Nie chcę, żeby ten blog był kontrowersyjny za wszelką cenę.
Nie napiszę tu też nic odkrywczego, ani niesamowitego. Wszystko, co tu
umieszczam, można znaleźć w Internecie. Ja dzielę się tylko moją subiektywną opinią, która reklama mi się ostatnio spodobała,
a która nie. I tylko tyle.
Udało mi się znaleźć stronę, na której jeszcze można
obejrzeć reklamę z Leninem. Na Youtube film jest już usunięty.
Początkiem stycznia w największych miastach Polski m.in.
Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Katowicach i Poznaniu rozpoczęła się kampania
teaserowa. Plakaty są bardzo oszczędne, na jednobarwnym tle jest jedynie biały
napis „Pokaż jaja”, „Pokaż dekolt”, „Pokaż zderzaki” lub „Pokaż wałek”.
4 stycznia na Wirtualne Media podały, że za kampanią, stoją
operatorzy nośników outdoorowych Cityboard Media i Jet Line i ma ona na celu
zaprezentowanie zalet reklamy na billboardach. Podobna informacja pojawiła się
również na portalu Press.pl. Muszę jeszcze dodać, że drugi etap kampanii, czyli
tzn. „rozwiązanie zagadki” ruszy w
połowie stycznia.
Zastanawiam się, dlaczego Cityboard Media i Jet Line
ujawniły z wyprzedzeniem, czego dotyczy teaser. Według mnie, w teaserch
najfajniejsze są domysły, czekanie na ciąg dalszy i zaskoczenie, kiedy dowiaduję
się o prawdziwym celu kampanii.
Dla mnie to już nie jest reklama teaserowa, jeśli już
wszystko (łącznie z nazwą kampanii tj. Twój outdoor) zostało wyjaśnione z wyprzedzeniem i jestem tym bardzo, bardzo rozczarowana.
W pierwszej połowie grudnia na fanpage’u swojego bloga umieściłam
link do wideo „Mafia dla psa”, kampanii społecznej, w której wystąpił Piotr Cyrus,
czyli Rysiek z Klanu.
Kampania jest naprawdę rewelacyjna, ale w momencie, kiedy ją
zobaczyłam nie przeszło mi przez myśl, że stanie się jednym z
najpopularniejszych virali 2012 roku. W tym momencie film na youtube obejrzało
ponad 2,7 miliona internautów. Informacja o kampanii pojawiła się na wielu
portalach internetowych w tym na Wirtualnych Mediach, Media2, Mediarun,
Marketingu przy kawie oraz blogach czy fanpage’ach blogerów (virusowo.wordpress.com,
blog.oslawiony.pl). Kampanie bezpośrednio wspierał Mediafun. A Dorota Welman i
Marcin Prokop w programie Dzień Dobry TVN przeprowadzili wywiad z Kazimierzem Zbąskim,
reżyser i scenarzysta spotu oraz Piotrem Cyrusem.
Podsumowanie tej kampanii zostało fajnie pokazane w
infografice, którą można znaleźć na portalu Media2.pl.