o reklamach, które zrobiły na mnie wrażenie i tych, które są dla mnie zupełnym nieporozumieniem o reklamach, w których się zakochałam i tych, których nienawidzę
Od kilku dni szukam dobrej świątecznej reklamy, którą
mogłabym wrzucić na bloga. Bezskutecznie. Moje zainteresowanie przyciągnął jedynie nowy viral Tesco z Heniem,
który składa świąteczne życzenia. W wideo jest nawiązanie do gangam style i
skoku ze spadochronu Felixa Baumgartnera.
Film jest w miarę zabawny, ale nie ma szans dorównać Natankowi Batmankowi,
który w ciągu 3 dni zdobył ponad milion wyświetleń na You Tube.
Niedawno znajomy przesłał mi link do virala. Krótki film o
akcji marketingowej przeprowadzonej przez markę Red Stripe. W małym sklepie w
Londynie każdy konsument, który brał do ręki to piwo, powodował, że w sklepie
rozbrzmiewała muzyka. Bardzo niezwykła muzyka, bo tworzyły ją różne przedmioty
i produkty – kartony, miotła czy butelki piwa.
Kilka dni męczyło mnie, jak to zostało zrobione, bo w tym
przypadku efekty specjalne nie wchodziły w grę ;) Aż wreszcie znalazłam making
of. Pomysł i ogromna ilość pracy robi wrażenie.
Wchodząc na te oferty nie znalazłam wymagań, czy opisu
stanowiska, ale 6 pytań typu:
Czy chcesz, żeby Twoja
Żona sama zarabiała na prezenty dla siebie?
Czy chciałabyś aby
Twój Mąż częściej się śmiał i wracał o normalnej porze do domu?
A przechodząc dalej podano kilkana powodów, dla których warto aplikować
do Grupy Pracuj.pl m.in. możliwość
mazania po ścianie zupełnie, jak w dzieciństwie (zazdroszczę pracownikom Pracuj.pl).
Uwielbiam takie niestandardowe podejście do tworzenia
ofert pracy. I żałuję, że nie mam męża programisty, lub sama nie jestem
programistką, bo na pewno bym aplikowała.
Mi pozostaje czekać na nowy numer magazynu Brief z krzyżówką. Może kiedyś znajdę taki u siebie w skrzynce na listy…
Dwa miesiące temu objechałam reklamę Hochlandu za głupią rymowankę. Tym razem chciałam się podzielić inną reklamą z wierszykiem, ale ta podoba mi się.
Spot dotyczy Pudliszek i zupy pomidorowej. Rozbraja mnie naturalność tych chłopców, a szczególnie tego młodszego. Można zauważyć, jaki to dla nich olbrzymi trud zapamiętać słowa wierszyka. Wydaje mi się, że w pierwszych sekundach słychać cichutkie "ciii...", czy macie podobne wrażenie?
Pisząc o reklamie Pudliszek z dziećmi, nie mogę pominąć reklamy Volkswagena. Prawdopodobnie każdy ją już zna, ale to nie ma znaczenia. Bo jest genialna.
Bardzo lubię, kiedy poza spotem, agencja przygotowuje i
wrzuca do sieci „making of” reklamy. Dzięki temu mogę podglądnąć, jak wygląda
to od środka.
Jednym z ostatnich „making of”, jakie pojawiły się na
youtube jest filmik z nagrywania reklamy dla serwisu Ceneo.pl. Bardzo fajnie
nawiązuje on do spotu, którego hasłem przewodnim jest „zakupy zaczynam od
Ceneo”.
Na początku pojawia się operator Bartosz Cierlica, który
mówi „Zdjęcia zaczynam od światła”, potem producent Adrian Maćko, który projekt
zaczynam od wyceny. I w ten sposób poznajemy ekipę planu zdjęciowego.
Inny „making of”, który ostatnio oglądałam był zrobiony na
planie zdjęciowym reklamy ING. Ten zupełnie mi się nie podoba. Kierownik planu
cieszy się ze swoich orzeszków, Marek Kondrat szuka kawy, a Agata Kulesza ma
głupawkę.
Z kolejnej, nowej porcji świątecznych reklamy, moją uwagę
zwrócił spot Coca Coli.
Coca Cola przywołuje w swojej reklamie motywy, z których
korzysta co roku: wielka, czerwona, oświetlona lampkami ciężarówka i muzyka,
która jest bardzo zbliżona do tej z poprzednich kampanii. Najważniejszym
elementem jest jednak Święty Mikołaj. Mogę przełknąć tą muzykę i jej słowa
(„coś wydarzy się, coś wydarzy się…”) oraz fabułę reklamy, która nie wnosi nic
ciekawego, ale nie tego Mikołaja.
Mikołaj kojarzy się zwykle ze starszym, sympatycznym
dziadkiem z brzuszkiem i długą brodą. Trzeba się bardzo postarać, żeby ten
wizerunek przedstawić w sposób negatywny. I według mnie Coca Coli się to udało.
Mikołaj w spocie to gigantyczna lalka z bladą twarzą i
oczami, jak u żaby. Za każdym razem, gdy kamera robi zbliżenie na jego stopy,
mam wrażenie, że zaraz przemieni się on w Godzillę lub King Konga i zacznie
rozdeptywać bawiących się ludzi.
Zastanawiam się, jaka jest Wasza opinia na
temat tej reklamy. Czy w Was ten Mikołaj budzi pozytywne skojarzenia, czy
podobnie jak mnie, odrzuca?
Od kiedy zaczęłam pisać bloga, moi przyjaciele i bliscy
podsyłają mi czasem linki do reklam, które im się spodobały albo wspominają „a
widziałaś w telewizji tą reklamę…?”, „wiesz, ostatnio pojawiły się na mieście billboardy…
Widziałaś je?”. Często są to osoby, które pracują w branży zupełnie niezwiązanej
z marketingiem i reklamą i nigdy wcześniej nie rozmawiałam z nimi na temat reklam.
Dziś moja siostra, z zawodu konstruktorka, podesłała mi
linka o kampanii społecznej Metro Trains
Melbourne. Kampania jest przeprowadzana przez australijskie metro i ma za
zadanie promować bezpieczeństwo na peronach. Więcej na ten temat tu.
Jak to jest, że tak wiele z nas narzeka na reklamy? Nienawidzimy
bloków reklamowych w trakcie filmu, szyldów reklamowych i billboardów, które są
dla nas nieczytelne, bo jest ich za dużo, a w Internecie nie zwracamy już uwagi
na banery i większość newsletterów trafia do spamu? Tu mi się przypomniał
wywiad dla portalu Media2.pl z Dawidem Szczepaniakiem, dyrektorem kreatywnym i
partnerem Pride&Glory Interactive, w którym powiedział:
„…nie zgodzę się z
tezą, że nikt nie lubi reklam. Ba, powiedziałbym, że ludzie uwielbiają reklamy.
Te kreatywne. Te dobre. I co najważniejsze: te rzetelnie informujące ich o
produktach odpowiadających na ich prawdziwe potrzeby.”
Jesień i zima to nasilony okres kampanii reklamowych leków
na przeziębienie i grypę. Reklamy tych produktów zwykle mają podobny scenariusz,
który każdy doskonale zna: główny bohater (lub cała rodzina) walczy z gorączką i
katarem. Na ratunek przybywa mu wszystko wiedząca kobieta (rzadziej mężczyzna),
która poleca choremu tabletkę danej marki. Po kilku godzinach lub następnego dnia bohater
jest w z powrotem w formie i po grypie nie zostało ani śladu.
Przyznam, że jest to jeden z najbardziej znienawidzonych
przeze mnie typów reklam. I jestem pewna, że nie tylko przeze mnie.
W tym sezonie zupełnie inaczej do problemu grypy i
przeziębienia podszedł Gripex. W swojej kampanii rozprawia się z „męską grypą”
i przedstawia 4 typy mężczyzn: słodkiego Misiaczka, rozkapryszoną Divę, twardego
Superbohatera oraz wrażliwego Czarusia.
Akcja obejmuje szereg nośników m.in. Internet, prasę,
telewizję, radio oraz outdoor. Największą atrakcją jest jednak strona
internetowa www.meskagrypa.pl, na której zarówno kobiety, jak i
mężczyźni mogą zrobić test na „męską grypę” oraz porównać swoje wyniki z wynikami Internautów. Ja
już test zrobiłam. Chociaż mój mężczyzna zastrzega, że nigdy nie choruje, ja
przypuszczam, że jest typem „divy” który według Gripexu wzbudza litość
cieniutkim, ochrypłym głosikiem i chorując nie rozstaje się z szalikiem i
termometrem.
Za tą kampanię Gripex ma u mnie piątkę, za pomysł, humor i przełamanie nudnych szablonów. A jak się podoba Wam, panowie?
Choć przed nami jeszcze 6 tygodni, marketerzy rozpoczęli
kampanie nawiązujące do świąt. W telewizji już pojawiły się świąteczne spoty Unilevera,
Alior Banku i BZ WBK. Z tej trójki jedynie mogę polecić reklamę BZ WBK, jeśli
ktoś lubi żarty o Chucku Norrisie.
Mnie natomiast oczarowała brytyjska reklama domu towarowego
John Lewis. Spot opowiada o bałwanku, który z miłości do ukochanej wyruszył w
daleką podróż. Historia jest prosta, ale jednocześnie niezwykle wzruszająca. Doskonale dopełnia ją utwór The Power of Love w wykonaniu Gabrielle Aplin.
Podobnie, jak w poprzednich swoich kampaniach (z 2011 czy 2010 roku), John Lewis postawił na duży umiar, logo
marki pojawia się dopiero pod koniec reklamy.
W połowie października w dużych miastach Polski m.in.
Krakowie, Katowicach, Łodzi i Warszawie pojawiły się plakaty przestawiające
mężczyznę pchającego pod górę wielki głaz. Plakaty były opatrzone tylko jednym
słowem: „syf”. Przyciągały one wzrok swoją bardzo prostą formą oraz
oszczędnością kolorów.
Mediafun na swoimblogusnuł przypuszczenia, że może to być
kampania teaserowa produktu na pryszcze. Spodobał mi się jego sposób myślenia,
ale nie byłam do tego przekonana. Styl plakatów, ich oszczędność formy,
zupełnie nie pasowała mi do grupy docelowej, czyli nastolatków.
Z końcem października zagadka została wyjaśniona. Za
kampanię odpowiada NSZZ Solidarność i porusza ona problem „umów śmieciowych”.
Przekaz, jak możemy przeczytać na stronie internetowej Solidarności, skierowany
jest głównie do osób młodych i ma za zadanie edukować przyszłych pracowników w
zakresie prawa pracy, rodzaju zawieranych umów oraz konsekwencji, jakie z nich
wynikają. Kampania prowadzona jest na outdoorze i w Internecie.
Ponieważ na blogu oceniam i komentuję wyłącznie przekaz
reklamowy, a nie sprzedawany produkt, nie będę odnosić się tu do problemu umów
cywilno-prawnych, a jedynie do samej akcji.
Krótko podsumowując:
Teaser super. Przy ogromnej
ilości billboardów i szyldów reklamowych, ten prosty i oszczędny plakat
naprawdę rzucał się w oczy. Natomiast drugi etap kampanii, czyli rozwiązanie
zagadki nie przekonało mnie. Przede wszystkim porównanie do Syzyfa wydaje mi
się nietrafione. Bo czy rzeczywiście będąc na „umowie śmieciowej” codziennie
zaczyna się od zera? Po drugie dlaczego hasła umieszczone na plakacie mają
charakter protestacyjny, jeśli celem tej akcji jest edukacja przyszłych pracowników?
Niedawno pojawiła się nowa kampania telewizyjna piwa
Książęce. W każdym z trzech spotów występuje dwóch bohaterów: bujający w
obłokach Książe i Tomasz, który sprowadza za każdym razem tego pierwszego na
ziemię. Mnie ta kampania nie porwała. Po prostu była to dla mnie
kolejna reklama piwa. Do czasu...
Ostatnio miałam okazję rozmawiać na temat tej kreacji ze
studentem historii. Był on zachwycony. Okazało się, że Książe w spocie
nawiązuje do rzeczywistej postaci księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XI Hochberga, który
przyczynił się do rozbudowy Browarów Tyskich. Podobno spot fantastycznie też
oddaje charakter księcia. Podoba mi się, że Browary
Tyskie w taki lekki i zabawny sposób nawiązują w swoich reklamach do dawnej historii.
Szukałam informacji
na ten temat na stronie piwa Książęce. Niestety bez skutku. I żałuję. Myślę, że
warto by było, poza umieszczeniem porad dotyczących serwowania piwa (które
swoją drogą są bardzo fajne) oraz kultury piwnej, dołączyć również informację
na temat spotów telewizyjnych, które nawiązują do prawdziwych wydarzeń. Jestem
pewna, że spodobałoby się to wielu osobom.
Kiedy przeczytałam informację, że twarzą nowej kampanii
Chanel No. 5 będzie Brad Pitt pomyślałam: super. Jeden z najpopularniejszych i najprzystojniejszych
aktorów zagra w reklamie perfum, które kojarzą się z elegancją i klasą. To na
pewno będzie coś niesamowitego.
Dotychczas w kampaniach Chanel brały udział tylko kobiety m.in.
Marylin Monroe, Carole Bouquet, Catherine Deneuve, Nicole Kidman czy Audrey
Tautou. Brad Pitt miał być pierwszym mężczyzną, który zareklamuje perfumy
stworzone przez Coco Chanel.
8 października do Internetu trafił teaser (Do you feel lucky? Why?) zapowiadający nowy
spot perfum. Obejrzałam. „Czy czujesz się szczęśliwy?” pyta Brad Pitt. Co to ma wspólnego z
perfumami?! Spodziewałam się czegoś niesamowitego, a słyszę jakieś banalne
pytanie. Postanowiłam nie zniechęcać się zbyt szybko i cierpliwie czekałam na pełną wersję reklamy.
Pełna wersja reklamy została wyświetlona 15 października,
kiedy ruszyła globalna kampania Chanel. W 30-sekundowym, czarno-białym spocie widzimy
Brada Pita. Stoi na tle szarej ściany, z rękami w kieszeniach i prowadzi
monolog o wszystkim i o niczym. Nie ma nic niesamowitego. Jest tylko duże
rozczarowanie i niesmak. Niestety, ani popularny aktor, ani znana marka nie gwarantują
dobrej reklamy.
Z końcem września ruszyła kampania wizerunkowa miasta Łodzi. Kampania ma na celu przedstawienie Łodzi, jako miejsca, gdzie rozwija się przemysł kreatywny. Na stronie internetowej, która przedstawia szczegółową strategie dla miasta (www.kreatywna.lodz.pl) możemy dowiedzieć się, że przemysły kreatywne to "działania, które biorą się z kreatywności, innowacyjności i talentu, które mają zarazem potencjał tworzenia bogactwa oraz miejsc pracy"
Na kampanię wizerunkową składa się kampania telewizyjna oraz outdoor. Reklamy telewizyjne zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W każdym z czterech spotów mieszkańcy Łodzi, podważając stereotypy miasta, opowiadają o swojej działalności. Nie zobaczymy tu bajkowych krajobrazów, tylko szare postindustrialne miasto. I to według mnie jest bardzo fajne. Przedstawienie miasta takim, jakie jest w rzeczywistości. Nie upiększanie go na siłę.
Inaczej jest z billboardami. Po raz pierwszy, gdy zobaczyłam billboard "Łódź kreuje" nie mogłam go odczytać. Jasne tło tworzy zbyt mały kontrast z niebieskim i żółtym napisem "kreuje". Litery są za wąskie. Dodatkowo każda napisana jest innym fontem, co sprawia wrażenie chaosu.
Długo zastanawiałam się, czy napisać o nowej kampanii
reklamowej Adrian. Miałam wrażenie, że powiedziano już o niej wszystko i trudno
napisać na ten temat coś nowego. Jednak ostatnio szperając w Internecie
natrafiłam na nową reklamę Gatty. Długonoga brunetka spaceruje po Paryżu.
Widzimy ją w różnych sytuacjach: w kawiarni z książką, na molo, wychodzącą z
metra, czy bawiącą się na karuzeli.
Kiedy obejrzałam reklamę Gatty, przypomniały mi się
billboardy Adrian z Monika Kuszyńską, która jest niepełnosprawna i porusza się
na wózku. Po raz pierwszy billboard zobaczyłam jadąc autobusem. Zarejestrowałam
tylko napis „Adrian kocha wszystkie kobiety” i kobietę na wózku inwalidzkim. Byłam
pod wrażeniem. Pomyślałam: „bardzo odważne”. Kampania rzeczywiście wywołała sporo kontrowersji i była
szeroko komentowana w mediach m.in. w Tok
FM.
Zastanawiam się, która strategia jest lepsza: zwyczajna
kampania Gatty, czy odważne billboardy Adrian? Nie mam nic do zarzucenia spotom
Gatty. Dobrze się je ogląda. Ale prawdopodobnie za pół roku nie będę pamiętać
tej kampanii. Reklamę Adrian zapamiętam na długo.
Od października ruszyła nowa kampania reklamowa serów
topionych w plasterkach Hochland "Wiele do pojedzenia". W spocie, chłopiec, przygotowując kanapki dla
całej rodziny, rymuje na temat serów topionych.
Marka na swojej stronie informuje, że dzięki tej kreacji
chce podkreślić swoją dynamikę i nowoczesność oraz wyróżnić się z bloku
reklamowego.
Wyróżnić?! Czym?
Stereotypowym przedstawieniem rodziny (tata czyta przy stole
gazetę i czeka na śniadanie, a mama, podrygując, zmywa naczynia), czy może
rymowanką chłopca, która jest potwornie irytująca?
Wiem, nie jestem grupą docelową. Nie mam dzieci, męża, nie
gotuję obiadów dla całej rodziny, ale widząc tą reklamę, tracę apetyt na
cokolwiek.
21 września
rozpoczęła się kampania telewizyjna i cyfrowa Heinekena "Crack the Case". Reklama nawiązuje do
kolejnego filmu o Jamesie Bondzie „Skyfall”, który wkrótce będzie miał swoją
premierę. W spocie
wystąpił Daniel Craig oraz jego filmowa partnerka Berenice Marlohe.
Nie jest to reklama przy której mam dreszcze, ale polubiłam ją za dynamikę, podkład muzyczny (Gin Wigmore "Man Like That") i przystojnych mężczyzn.
Inny spot, który nawiązuje do premiery „Skyfall”, wypuściła Coca Cola (Unlock the 007 in you). Zachęca ona mężczyzn, by odkryli w sobie agenta 007.
Natomiast ja, spacerując po osiedlu, odkryłam, że Coca Cola prowadzi również kampanię outdoorową.
Myśląc o minionych wakacjach, przypomina mi się kampania reklamowa "Lech się dzieje". Na kampanię składały się dwa spoty telewizyjne oraz kampania outdoorowa.
Reklama „Chwała Bohaterom” zawsze wprowadza mnie w nostalgiczny nastrój.
Nie wiem, czy to dzięki utworowi M83 "Midnight City", czy może dlatego, że
przypomina mi się okres studiów i wszystkich fajnych chwil spędzonych z
przyjaciółmi.
Natomiast mijając billboardy, zawsze się uśmiechałam :)