wtorek, 27 listopada 2012

Brzydki Mikołaj Coca Coli


Z kolejnej, nowej porcji świątecznych reklamy, moją uwagę zwrócił spot Coca Coli.
Coca Cola przywołuje w swojej reklamie motywy, z których korzysta co roku: wielka, czerwona, oświetlona lampkami ciężarówka i muzyka, która jest bardzo zbliżona do tej z poprzednich kampanii. Najważniejszym elementem jest jednak Święty Mikołaj. Mogę przełknąć tą muzykę i jej słowa („coś wydarzy się, coś wydarzy się…”) oraz fabułę reklamy, która nie wnosi nic ciekawego, ale nie tego Mikołaja.

Mikołaj kojarzy się zwykle ze starszym, sympatycznym dziadkiem z brzuszkiem i długą brodą. Trzeba się bardzo postarać, żeby ten wizerunek przedstawić w sposób negatywny. I według mnie Coca Coli się to udało.
Mikołaj w spocie to gigantyczna lalka z bladą twarzą i oczami, jak u żaby. Za każdym razem, gdy kamera robi zbliżenie na jego stopy, mam wrażenie, że zaraz przemieni się on w Godzillę lub King Konga i zacznie rozdeptywać bawiących się ludzi.


Zastanawiam się, jaka jest Wasza opinia na temat tej reklamy. Czy w Was ten Mikołaj budzi pozytywne skojarzenia, czy podobnie jak mnie, odrzuca?

poniedziałek, 19 listopada 2012

"...ludzie uwielbiają reklamy"


Od kiedy zaczęłam pisać bloga, moi przyjaciele i bliscy podsyłają mi czasem linki do reklam, które im się spodobały albo wspominają „a widziałaś w telewizji tą reklamę…?”, „wiesz, ostatnio pojawiły się na mieście billboardy… Widziałaś je?”. Często są to osoby, które pracują w branży zupełnie niezwiązanej z marketingiem i reklamą i nigdy wcześniej nie rozmawiałam z nimi na temat reklam.
Dziś moja siostra, z zawodu konstruktorka, podesłała mi linka o kampanii społecznej Metro Trains Melbourne. Kampania jest przeprowadzana przez australijskie metro i ma za zadanie promować bezpieczeństwo na peronach. Więcej na ten temat tu.


Jak to jest, że tak wiele z nas narzeka na reklamy? Nienawidzimy bloków reklamowych w trakcie filmu, szyldów reklamowych i billboardów, które są dla nas nieczytelne, bo jest ich za dużo, a w Internecie nie zwracamy już uwagi na banery i większość newsletterów trafia do spamu? Tu mi się przypomniał wywiad dla portalu Media2.pl z Dawidem Szczepaniakiem, dyrektorem kreatywnym i partnerem Pride&Glory Interactive, w którym powiedział:
„…nie zgodzę się z tezą, że nikt nie lubi reklam. Ba, powiedziałbym, że ludzie uwielbiają reklamy. Te kreatywne. Te dobre. I co najważniejsze: te rzetelnie informujące ich o produktach odpowiadających na ich prawdziwe potrzeby.”
Ja już nie mam nic więcej do dodania.

środa, 14 listopada 2012

Męska grypa według Gripexu


Jesień i zima to nasilony okres kampanii reklamowych leków na przeziębienie i grypę. Reklamy tych produktów zwykle mają podobny scenariusz, który każdy doskonale zna: główny bohater (lub cała rodzina) walczy z gorączką i katarem. Na ratunek przybywa mu wszystko wiedząca kobieta (rzadziej mężczyzna), która poleca choremu tabletkę danej marki. Po kilku godzinach lub następnego dnia bohater jest w z powrotem w formie i po grypie nie zostało ani śladu.
Przyznam, że jest to jeden z najbardziej znienawidzonych przeze mnie typów reklam. I jestem pewna, że nie tylko przeze mnie.

W tym sezonie zupełnie inaczej do problemu grypy i przeziębienia podszedł Gripex. W swojej kampanii rozprawia się z „męską grypą” i przedstawia 4 typy mężczyzn: słodkiego Misiaczka, rozkapryszoną Divę, twardego Superbohatera oraz wrażliwego Czarusia.


Akcja obejmuje szereg nośników m.in. Internet, prasę, telewizję, radio oraz outdoor. Największą atrakcją jest jednak strona internetowa www.meskagrypa.pl, na której zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą zrobić test na „męską grypę” oraz porównać swoje wyniki z wynikami Internautów. Ja już test zrobiłam. Chociaż mój mężczyzna zastrzega, że nigdy nie choruje, ja przypuszczam, że jest typem „divy” który według Gripexu wzbudza litość cieniutkim, ochrypłym głosikiem i chorując nie rozstaje się z szalikiem i termometrem.


Za tą kampanię Gripex ma u mnie piątkę, za pomysł, humor i przełamanie nudnych szablonów. A jak się podoba Wam, panowie?

niedziela, 11 listopada 2012

Zakochany bałwanek

Choć przed nami jeszcze 6 tygodni, marketerzy rozpoczęli kampanie nawiązujące do świąt. W telewizji już pojawiły się świąteczne spoty Unilevera, Alior Banku i BZ WBK. Z tej trójki jedynie mogę polecić reklamę BZ WBK, jeśli ktoś lubi żarty o Chucku Norrisie.



Mnie natomiast oczarowała brytyjska reklama domu towarowego John Lewis. Spot opowiada o bałwanku, który z miłości do ukochanej wyruszył w daleką podróż. Historia jest prosta, ale jednocześnie niezwykle wzruszająca. Doskonale dopełnia ją utwór The Power of Love w wykonaniu Gabrielle Aplin.
Podobnie, jak w poprzednich swoich kampaniach (z 2011 czy 2010 roku), John Lewis postawił na duży umiar, logo marki pojawia się dopiero pod koniec reklamy.



niedziela, 4 listopada 2012

Syf, Syzyf i umowy cywilno-prawne


W połowie października w dużych miastach Polski m.in. Krakowie, Katowicach, Łodzi i Warszawie pojawiły się plakaty przestawiające mężczyznę pchającego pod górę wielki głaz. Plakaty były opatrzone tylko jednym słowem: „syf”. Przyciągały one wzrok swoją bardzo prostą formą oraz oszczędnością kolorów.


Mediafun na swoim blogu snuł przypuszczenia, że może to być kampania teaserowa produktu na pryszcze. Spodobał mi się jego sposób myślenia, ale nie byłam do tego przekonana. Styl plakatów, ich oszczędność formy, zupełnie nie pasowała mi do grupy docelowej, czyli nastolatków.


Z końcem października zagadka została wyjaśniona. Za kampanię odpowiada NSZZ Solidarność i porusza ona problem „umów śmieciowych”. Przekaz, jak możemy przeczytać na stronie internetowej Solidarności, skierowany jest głównie do osób młodych i ma za zadanie edukować przyszłych pracowników w zakresie prawa pracy, rodzaju zawieranych umów oraz konsekwencji, jakie z nich wynikają. Kampania prowadzona jest na outdoorze i w Internecie.


Ponieważ na blogu oceniam i komentuję wyłącznie przekaz reklamowy, a nie sprzedawany produkt, nie będę odnosić się tu do problemu umów cywilno-prawnych, a jedynie do samej akcji.


Krótko podsumowując:
Teaser super. Przy ogromnej ilości billboardów i szyldów reklamowych, ten prosty i oszczędny plakat naprawdę rzucał się w oczy. Natomiast drugi etap kampanii, czyli rozwiązanie zagadki nie przekonało mnie. Przede wszystkim porównanie do Syzyfa wydaje mi się nietrafione. Bo czy rzeczywiście będąc na „umowie śmieciowej” codziennie zaczyna się od zera? Po drugie dlaczego hasła umieszczone na plakacie mają charakter protestacyjny, jeśli celem tej akcji jest edukacja przyszłych pracowników?